Moja Babcia, koktajle Bandery i wojna na Ukrainie

Ada Z
7 min readMay 13, 2022

--

Tłumaczenie oryginalnego tekstu w języku angielskim opublikowanego 30 marca 2022.

Akurat byłam w Polsce jak wybuchła wojna. To był szok, wszyscy o tym mówili, wszyscy byli przestraszeni. Potem ludzie zaczęli pomagać setkom tysięcy Ukraińców uciekających do nas przed wojną. Ja również pomagałam, poprzez zbiórkę pieniędzy dla organizacji humanitarnej, organizację funduszy na tymczasowe schronisko dla uchodźców w moim rodzinnym mieście oraz pomoc w znalezieniu miejsca dla czteroosobowej rodziny w pobliskim miasteczku. W środku tego pomagania usłyszałam o koktajlach Bandery — nowej nazwie koktajli Mołotowa w niektórych regionach Ukrainy. Zamiast zbierać więcej funduszy, nadchodzący weekend spędziłam pisząc ten tekst…

Moja babcia ze strony matki, Leontyna Seniuk, miała 12 lat w 1945 roku, kiedy uciekła z mamą z Wyżnicy koło Kut, w Karpatach na pograniczu Małopolski Wschodniej i Bukowiny. Te regiony to cześć tzw. Kresów. Babcię i jej mamę przywieziono do małej wioski niedaleko mojego rodzinnego miasta Żary w zachodniej Polsce. Przed końcem II wojny światowej Żary nazywały się Sorau i należały do ​​Niemiec — podobnie jak cała dzisiejsza Polska na zachodnia oraz większość wybrzeża Bałtyku. Są to tzw. ziemie „nabyte”, które miały zrekompensować Polsce utratę Kresów na Wschodzie.

Moja Babcia — cyfrowa kopia oryginalnego retuszu.

Moja babcia uciekła przed prawdopodobną śmiercią. Historycy szacują, że Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), przy wsparciu części miejscowej ludności ukraińskiej, wymordowała pomiędzy 50 a 100 tysięcy Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej podczas tzw. rzezi wołyńskiej. UPA była wojskowym ramieniem skrajnie prawicowej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), kierowanej przez Stepana Banderę — jej głównego ideologa i bezwzględnego terrorystę zaangażowanego w zabójstwa polskich działaczy państwowych pracujących na rzecz poprawy stosunków z mniejszością ukraińską. Celem UPA było wyeliminowanie wszystkich mniejszości z obszarów w większości ukraińskiej, które były częścią przedwojennej Polski. Miało to zagwarantować, że nie zostaną one włączone w granice Polski po wojnie. I choć Bandera był w niemieckiej niewoli, kiedy wydano rozkazy przeprowadzenia czystek etnicznych, to właśnie jego nienawistna ideologia czystości rasowej była ich siłą napędową, nadając sprawcom etykietkę „banderowców”. Zanim go uwieziono, Bandera był nazistowskim kolaborantem i razem ze swoimi zwolennikami, był także częściowo odpowiedzialny za Holokaust na Ukrainie.

Wołyń i Małopolska Wschodnia, część Kresów (źródło: Wikipedia)

Babcia mówiła mi o niewyobrażalnej brutalności tych mordów, choć nie potrafiła szczegółów opisać słowami. Było to zbyt bolesne. Kobiety gwałcono, torturowano, a potem zabijano. Dzieci i niemowlęta zarzynano na wszelkie możliwe makabryczne sposoby. Niszczono całe wioski, ludzie nie mieli dokąd uciekać. Babcia mówiła o Ukraińcach, którzy zabijali swoje polskie żony i dzieci — pamiętam, że nie mogłam tego zrozumieć… Traumę tego doświadczenia nosiła przez cale życie. Chciałbym, żeby dziś żyła, żeby opowiedzieć mi więcej o swoich doświadczeniach, choć nie brakuje nam relacji historyków. Oto tylko jeden fragment z No Simple Victory: World War II in Europe, 1939–1945 Normana Daviesa, wybitnego znawcy historii Europy Środkowo-Wschodniej:

Wsie były obracane w pył. Katolickich księży zabijano siekierami lub krzyżowano. Kościoły wypełnione parafianami były palone. Odosobnione gospodarstwa były atakowane przez gangi uzbrojone w widły i noże kuchenne. Podcinano gardła. Kobiety w ciąży były bagnetowane. Dzieci przecinane wpół. Mężczyźni byli napadani w polu i uprowadzani. Sprawcy nie mogli przesądzić o przyszłości tych ziem; ale mogli przynajmniej dopilnować tego, że będzie to przyszłość bez Polaków.

Po oglądnięciu „Wolynia”, filmu Wojciecha Smarzowskiego z 2016 roku, nie mogłam spać przez dwie noce. W Polsce był on chwalony za wiernie oddanie historii. Na Ukrainie zabroniono jego wyświetlania na podstawie oskarżeń o stronniczość i podkopywanie wysiłków pojednania polsko-ukraińskiego. Ja osobiście zauważyłam wyraźne odniesienia do „panów” i „kułaków” — pejoratywnych określeń polskich właścicieli ziemskich, którzy byli de facto kolonizatorami tych ziem, którzy dyskryminowali większość ukraińską. Zwróciłam też uwagę na scenę, w której Ukrainiec ryzykuje życiem, łamiąc rozkazy UPA i odmawiając zabicia swojej polskiej żony, a także tę część, w której Polacy bestialsko mordują tą rodzinę w odwecie.

Cały film z angielskimi napisami można obejrzeć tutaj

Ta straszna krwawa masakra jest powodem, dla którego ​​byłam zszokowana i urażona odniesieniami do koktajli Bandery. Być może byłabym na to lepiej przygotowana, gdybym śledziła wydarzenia na Ukrainie z ostatnich lat: w 2010 roku Stepan Bandera otrzymał od prezydenta Juszczenki tytuł Bohatera Ukrainy. Pomimo unieważnienia tej decyzji w 2011 roku, nazwisko Bandery nadal jest czczone w ramach kampanii rehabilitacji postaci antysowieckich. Coroczne marsze z pochodniami z okazji jego urodzin odbywają się w Kijowie i we Lwowie 1 stycznia, a w 2018 ukraiński parlament uznał te datę za święto narodowe. Choć te marsze nie przyciągają tłumów, biorą w nich udział ważni urzędnicy. W latach 2010–11 Bandera został honorowym obywatelem kilku miast Ukrainy, m.in. Lwowa, Iwano-Frankiwska i Tarnopola, i na dzień dzisiejszy, ma on wiele pomników i ulic nazwanych jego imieniem. W 2016 roku Kijów zmienił nazwę jednej z głównych arterii z „Aleja Moskwa” na „Aleja Stepana Bandery” w głosowaniu popartym przez 87 z 97 radnych. Są nawet książki dla dzieci o Banderze.

Po lewej — Kijów: Aleja Stepana Bandery (prowadząca w kierunku Babiego Jaru — gdzie ponad 100 000 Żydów zostało zamordowanych podczas Holokaustu) Po prawej — Lwów: pomnik i ulica Stepana Bandery, ulica Bohaterów UPA.

Trudno znaleźć aktualne statystyki, ale już w 2009 roku w regionie Galicji na zachodniej Ukrainie około 60% ludności miało pozytywne nastawienie w stosunku do Bandery. Rzeczywiście, wygląda na to, że jego nazwisko jest dość szeroko obecne w kulturze ukraińskiej. Zaledwie kilka dni temu Beton — punkowy zespół, który przerobił „London Calling” na „Kyiv Calling” — przeprosił za „wszelką urazę spowodowaną zdjęciami członków naszego zespołu w koszulkach z imieniem ukraińskiego lidera nacjonalistycznego Stepana Bandery”. Ich oświadczenie zostało opublikowane po ostrej krytyce ze strony Billy’ego Bragga, angielskiego piosenkarza, autora tekstów i aktywisty.

Zwolennicy Bandery widzą w nim bohatera walczącego o niepodległą Ukrainę, zwłaszcza przeciwko Związkowi Radzieckiemu. To tłumaczy jego rosnącą popularność w ostatnich latach, skorelowaną z rosnącą rosyjską ingerencją i aneksją Krymu. To jestem w stanie zrozumieć. Ale nie mogę zrozumieć całkowitego lekceważenia jego odpowiedzialności za wymordowanie dziesiątek tysięcy Polaków, ukraińskich Żydów i innych mniejszości — w tym dzieci, niemowląt, kobiet i osób starszych — a także Ukraińców nieposłusznym rozkazom UPA. Celebrowanie kogoś takiego, bez względu na jego pozytywny wkład, jest moralnie nie do obronienia. A może naród ukraiński po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego historycznego kontekstu? Być może w dyskursie publicznym nie ma wystarczającego sprzeciwu? Na przykład, Wołodymyr Zełenski w odpowiedzi na pytanie Banderę, powiedział w 2019 — roku, w którym objął urząd prezydencki:

Jest jednym z ludzi, którzy bronili wolności Ukrainy. Jest bohaterem dla pewnego odsetka Ukraińców i to jest normalne i fajne.

Z całym szacunkiem nie mogę się zgodzić się z uznaniem kultu Bandery za „fajny”. Najwyraźniej prezydent Zełenski — który jest żydowskiego pochodzenia — miał ważne powody, by odpowiedzieć w ten sposób. Jakie ma to przesłanie — że interes narodowy stoi ponad wszystkim, włącznie z czyimś prawem do życia? Czy to jest wartość europejska?

Działacze partii nacjonalistycznych niosą pochodnie i portret Stepana Bandery podczas wiecu w Kijowie na Ukrainie w sobotę 1 stycznia 2022 r. (AP Photo/Efrem Lukatsky), Times of Israel

Być może powszechna akceptacja nazwiska Bandery nie byłaby dziś możliwa, gdyby został on osądzony za swoje zbrodnie. Zamiast tego, wywiad amerykański i brytyjski współpracował z Banderą, Mykołą Łebedem i innymi nazistowskimi kolaborantami jako źródła kontrwywiadu przeciwko Sowietom podczas zimnej wojny. Bandera został otruty przez KGB w 1959 roku, co tylko umacnia go jako symbol antysowieckiego bohatera i męczennika.

Zamiast sprawiedliwości dla ofiar, w 2015 Ukraina wprowadziła tzw. ustawę „dekomunizacyjną”, która honoruje pamięć antykomunistycznych partyzantów — w tym członków OUN i UPA — i kryminalizuje znieważanie ich pamięci. Społeczność żydowska porównała ją do haniebnej ustawy o Holokauście wprowadzonej w Polsce w 2018 roku, ponieważ obie wybielają lokalnych pomocników i wykonawców, ignorując, lub wręcz zaprzeczając ich współwinie. Co ciekawe, podczas gdy polskie prawo spotkało się z szerokim oburzeniem w Europie, Izraelu i USA, prawo ukraińskie wywołało niewielki sprzeciw międzynarodowy. Komentatorzy tłumaczą tę różnicę tym, że Polska nie jest otwartym w konflikcie z Putinowską Rosją.

Dość dużo ostatnio pisano o neonazistowskim pułku Azow i Swobodzie — ultranacjonalistycznej ukraińskiej partii politycznej, zwracając uwagę na ich ograniczony rozmiar i małe poparcie w wyborach. Jednakże gloryfikowanie postaci takich jak Bandera przez szerokie grupy ukraińskiego społeczeństwa — nawet jeśli w częściowej ignorancji — wydaje się oznaką czegoś bardziej niepokojącego. Natomiast formalne podnoszenie statusu Bandery przez oficjalne struktury władzy robi z tego sprawę zupełnie innego kalibru.

Co ciekawe, w polskich mediach nie ma obecnie na ten temat żadnej dyskusji. Ani w gazetach, ani w pro-rządowej TVP, ani w jej największym konkurencie TVN — zwanym niezależnym, choć należącym do amerykańskiego Discovery Inc. Zamiast tego, we wszystkich kanałach słyszymy dużo o otwartych sercach Polaków organizujących wszelkiego rodzaju pomoc i przyjmujących naszych ukraińskich przyjaciół do swoich domów. Myślę, że nasza odpowiedź — serdeczne przyjęcie około 1,3 miliona ukraińskich uchodźców — była niezwykle hojna i godna pochwały, ale brakuje mi w tym historycznej i intelektualnej uczciwości. Martwi mnie co będzie, kiedy nasza wielkoduszność się wyczerpie. Ciężko jest też zrozumieć podwójne standardy polskiego rządu, który buduje mur i wypycha uchodźców z Bliskiego Wschodu z naszej granicy z Białorusią, pozwalając im na śmierć w lesie.

To wszystko wzbudza we mnie różne uczucia, przede wszystkim smutek. Zarówno Ukraińcy, jak i Polacy są Słowianami — Rosjanie także — geograficznie, językowo i kulturowo jesteśmy sobie bliscy. Rozumiemy się poprzez jedzenie, muzykę i długą wspólną historię, pomimo jej bolesnych epizodów. Pomimo tego, relacje budujemy na kruchym gruncie, zamiatając niewygodne fakty pod dywan.

Hej, sokoly! czyli Гей, соколи

Autor bestsellerów i jeden z moich ulubionych filozofów, Yuval Harari, udzielił niedawno tego dość optymistycznego komentarza:

„Postrzegam tę wojnę i to, co dzieje się w Europie w ostatnich dniach, jako okazję do zawarcia pokoju w wojnie kulturowej, która rozdziera zachodnie społeczeństwo” (…) „liberalizm i nacjonalizm nie są przeciwieństwami. To, co widzimy teraz na Ukrainie, to liberalizm i nacjonalizm łączące się ze sobą — „oni [Ukraińcy] chcą chronić swoją demokrację, chcą chronić swoje liberalne wartości. (…) W prawdziwym nacjonalizmie nie chodzi o nienawidzenie obcokrajowców, ale o kochanie i szanowanie swoich rodaków i dbanie o ich.”

Szkoda byłoby zmarnować tę szansę — może Ukraina powinna ostrożniej dobierać swoich bohaterów? Natomiast Polska powinna otwarcie rozmawiać o swojej trudnej historii ze wschodnim sąsiadem, a także o innych burzliwych epizodach z przeszłości —czy była ofiarą, czy prześladowcą.

Ale w chwili teraźniejszej, największym moim życzeniem jest, żeby ta wojna się skończyła, żeby ludzie przestali umierać, żeby nie musieli się bać i uciekać z domów. Chcę, żeby pokój jak najszybciej powrócił do Ukrainy i całej reszty świata.

--

--